V Bal Andrzejkowy Polonii w Górnej Austrii 24 listopada 2012 |
24 listopada 2012 roku. Sobota. Dokładnie o godzinie 19:30 rozpoczął się V Bal Andrzejkowy Polonii w Górnej Austrii. Dla mnie pierwszy, lecz już wiem, że z pewnością nie ostatni.
Tłumnie zgromadzeni goście nie zawiedli. Przybyli punktualnie, z szampańskim wręcz nastrojem. Pojawili się również specjalnie zaproszeni goście – reprezentujący władze polityczne miasta: Dr Franz Leidenmühler i Josef Hackl. Wszystkie pary – ubrane w przepiękne, szykowne kreacje- osobiście witał sam Prezes Zarządu WPwGA Julian Gaborek z małżonką Anną. Panie zostały przywitane różą, panowie cukiereczkiem, a na wszystkich czekał wyborny aperitif z bąbelkami.
Na gości czekały pięknie przygotowane i przystrojone stoły. Byłam zachwycona! Nastrój i niezwykła atmosfera, tak wyczuwalna od samego wejścia, po prostu mnie urzekła!
Wielki bufet szwedzki uginał się pod ciężarem wspaniałych, polskich potraw. Pyszności, tak pieczołowicie przygotowane, z wielką dbałością o estetykę wizualną, zachęcały do natychmiastowej konsumpcji. Zgromadzeni goście tłumnie ruszyli do stołu.
Zabawę czas zacząć!!! O godzinie 21:00 nastąpiło – tradycyjne już zresztą – oficjalne przywitanie gości, najpierw hymnem naszej „wspólnoty”, a potem wszyscy ruszyli do walca. Zaraz po nim na scenie pojawił się zespół muzyczny z Wiednia – Marta i Leszek, którzy pierwszymi taktami muzyki porwali nasze nogi do tańca. Wielki parkiet nie czekał więc długo na chętnych. Uczestnicy balu chętnie poderwali się od stołu. Niezwykła atmosfera udzieliła się każdemu. Wokół rozbrzmiewał śmiech, chichot i zachwyt.
W oczach tańczących widziałam błysk szczęścia. Jak cudownie było poczuć ten wspaniały klimat! Nasi rodacy, mowa ojczysta, polskie potrawy, polska muzyka – czy było coś, czego mogliśmy w tym momencie chcieć bardziej! Spełniły się moje najśmielsze oczekiwania.
A to nie był koniec niespodzianek!
Dla gości, którzy chcieli odpocząć od pląsów na parkiecie czekała wspaniale przygotowana fotogaleria Pana Mirosława Dworczaka. Z lampką wspaniałego wina można było podziwiać niezwykłe prace tego artysty. Zdjęcia niezwykłe, pełne ekspresji, emocji i uczuć. Pozwoliły mi nawet oderwać się na chwilę od otaczającej mnie balowej atmosfery. Ale nie na długo, gdyż zostałam porwana do długiego pociągu, prowadzonego zresztą przez samego Prezesa Juliana Gaborka. Wszyscy bawili się wyśmienicie. Tańczących trzeba było prawie rozganiać z parkietu, żeby zrobić miejsce dla pięknych pań, gdyż oto nadszedł ten moment – wybór Królowej Balu! Została nią Pani Monika Szewczyk z Kirchdorfu, która ze wzruszeniem dziękowała za wszystkie oddane na nią głosy. Brawom i oklaskom nie było końca.
Zaskakującą, wręcz pewnego rodzaju kropka nad „i”, były dla mnie polskie, pachnące, pikantne i gorące flaczki! Z chrupiącym pieczywem jak u mamy! Po kilku godzinach zabawy wspaniale dodały nam wigoru i siły na kolejne. Szczęście i euforia sięgnęła więc zenitu. Jedzenie smakowało wyśmienicie! A polskie szlagiery muzyczne, które serwowali nam Marta i Leszek, nie dały odpocząć nogom ani na chwile. Impreza trwała do białego rana.
Ach! Cóż to był za bal! Tańce, hulanki, swawola!
I ja tam byłam, miód i wino piłam!
Z serdecznymi pozdrowieniami i podziękowaniami za niezwykłe chwile i do zobaczenia za rok!
Beata Berkowska
PRZEGLĄD ZDJĘĆ